Gdzieś
na dnie mojej duszy drzemie pragnienie... hmm... jakby pustelnicze...
Schowania się przed całym światem... Życia w zgodzie naturą i Bogiem...
bez telewizji... komórek... internetu... biegania... zamieszania na
skalę globalną...
albo czasem miałabym ochotę cofnąć się w czasie o jakieś kilkaset lat... albo po prostu przez miesiąc pomieszkać z amiszami...
Czasem
lubię usiąść i puścić wodze fantazji... Wyobrazić sobie.. Jak by to
było???? Czy takie życie wiąże się nierozłącznie z byciem szczęśliwszym
człowiekiem...?
Mimo wszystko czasem jednak tęskno za...
Dniem,
który budzi się na rozkaz koguta siedzącego na płocie mojego małego
domku otoczonego zielenią. Kiedy wstaję o świcie a promienie
wschodzącego słońca pukają do moich okien i zapraszają by skorzystać z
bogactwa jakie niesie ten rozpoczynający się dzień.
Kiedy
zamiast porannych wiadomości, spekulacji i reportaży w DDtvn, otwieram
okno by wysłuchać co mają mi do przekazania na temat świata, siedzące na
drzewach i rozprawiające ze sobą ptaki.
Bez
pośpiechu i nerwów, ze ucieknie autobus, że zaraz będą korki, obudzić
dzieci, by mogły zjeść świeży upieczony w piecu chleb z masłem, które
masłem pachnie. Potem ugotuję obiad, zrobię w rzece pranie, pobawię się z
dziećmi.
Dla
relaksu popołudniu usiądziemy przy kominku, gdy Tato wróci z pola nie
włączymy MTV i nie będzie męczyć naszych uszu Lady Gaga, lecz ukojeniem
dla zmęczonych rąk będzie gitara, lub harmonijka, albo skrzypce, na
których zagramy wspólnie. A muzyka ta, w dziwnie tajemniczy sposób
będzie scalać naszą rodzinę.
Tęskno
za suknią, która choć zakrywała wiele, dodawała w moim odczuciu
kobiecości, tajemniczości, skromności a nawet zaryzykowałabym
stwierdzenie, że mądrości. Bo własna praca, słowa i gesty świadczyły o
kobiecie a nie wielkość jej dekoltu czy długość nóg...
I
ta cisza.. którą co najwyżej przerywa pukanie do drzwi sąsiada, który
przyszedł by porozmawiać a nie dźwięk nadchodzącego SMS-a.
Tęskno
za zmęczonymi nogami, które pokonywały kilka kilometrów by w niedzielę
odwiedzić Boga, czekającego... na całą rodzinę. Bo teraz ciężko... jak
pada lub wieje do auta się zapakować by przejechać 5 minut...
Wieczorem
zaś słońce sprawi, ze niebo się zarumieni, dzieci w łóżkach leżą...
Tato czyta bajkę.. Całuje w czoło... Potem idzie do mamy...
By
usiąść w kuchni, przy drewnianym stole... By porozmawiać, podzielić się
radościami, trudem, pracą, miłością. Potem wtuleni w siebie, głaszcząc
swoje dłonie, szcześliwi położą się spać. I podziękują Bogu za dobry
dzień!
Wiem,
że czasu cofnąć się nie da... a tamci ludzie mieli swoje problemy.. I
nie każdy był szczęśliwy... Że dany jest mi czas teraźniejszy, a
wszystko co mnie otacza może służyć dobru. NIc jednak nie poradzę, że
czasem tęsknię...
p.s.
pewnie mężuś w tych wszystkich zapuszczonych domach, z kurkami,
świnkami i innymi stworzeniami, które mi kiedyś z uśmiechem pokazywałeś,
znalazłabym swoje miejsce :)
O kurczaczki też tak chcę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńto kiedy się przeprowadzamy :P
Usuń